JAK MOGŁEś
Nie pojmuję, jak mogłeś stworzyć taki świat, Obcy ludzkiemu sercu, bezlitosny. W którym kopulują monstra i śmierć Jest niemym strażnikiem czasu. Nie potrafię uwierzyć, że Ty tego chciałeś. To musiała być jakaś przed-kosmiczna katastrofa, Zwycięstwo inercji silniejszej NiżTwoja wola.
Wędrowny rabbi, który nazwał Ciebie Ojcem naszym, Bezbronny człowiek przeciw prawom |i bestiom tej ziemi, Pohańbiony, rozpaczający, Niech mnie wspomaga W moich modlitwach do Ciebie
|
КАК МОГ ТЫ
Как мог создать Ты мир таким, не понимаю, Безжалостным и чуждым человеку, Здесь чудища слились в объятьях воедино, А смерть - свидетель лихолетья. Что Ты задумал так, я не могу поверить. Должно быть, здесь была иная сила - Инерция предвечных катастроф, Сильнее Твоей воли.
Но странник, что учил народ еврейский И звал Тебя Отцом небесным, Был беззащитен пред законом И перед зверством века, Поруган был и посрамлён. Пусть Он поможет мне К Тебе взывать в молитве.
|
Przystojniej byłoby nie żyć. A żyć nie jest przystojnie, Powiada ten, kto wrócił po bardzo wielu latach Do miasta swojej młodości. Nie było nikogo Z tych, którzy kiedyś chodzili tymi ulicami, I teraz nic nie mieli oprócz jego oczu. Potykając się, szedł i patrzył zamiast nich Na światło, które kochali, na bzy, które znów kwitły. Jego nogi, bądź co bądź, były doskonalsze Niż nogi bez istnienia. Płuca wdychały powietrze Jak zwykle u żywych, serce biło Zdumiewając, że bije. W ciele teraz biegła Ich krew, jego arterie żywiły ich tlenem. W sobie czuł ich wątroby, trzustki i jelita. Męskość i żeńskość, minione, w nim się spotykały, I każdy wstyd, każdy smutek, każda miłość. Jeżeli nam dostępne rozumienie, Myślał, to w jednej współczującej chwili, Kiedy co mnie od nich oddzielało, ginie, I deszcz kropel z kiści bzu sypie się na twarz Jego, jej i moją równocześnie
|
«Да, лучше было бы не жить. А жить - не лучше». Сказал он, когда в город юности вошёл. Он шел по улицам, но никого Из тех не видел, кто ходил здесь прежде, И не своим, они его глядели взглядом. Он спотыкаясь, шёл, глядел на свет, Как будто за того, кто свет любил, На ту сирень, что зацвела здесь снова. Как вдруг его нога вмиг стала не его: Шагал он за другого. Воздух он вдохнул, Забилось сердце, словно у живого, Иль думалось, что бьётся. В жарком теле Бежала кровь, и оживали в нем она и он: Теперь он воплотил всю их природу: Любовь их, стыд и горе в нём воскресли. И если нам доступно понимание, То сострадал он в этот час прозренья И думал: «Если разделён я с ними, То непременно умираю, И каплет дождь с гроздей сирени На лик его, её и мой одновременно».
|