Выпуск 42

Bilingua / Билингва

Я помню чудное мгновенье...

Александр Пушкин

 

DO…

Pamiętam cudne okamgnienie:
Przede mną wnet zjawiłaś ty,
Jak duch przelotny, objawienie,
w kim geniusz piękna istny tkwi.

W kolei smutków, co сiążyły,
W trwożliwym zgielku moich lat
Słyszałem długo głos twój miły
I śniłem twoich rysów ślad.

Po latach nagły zryw burzliwy
Rozwiał marzenia młodych lat,
I zapomniałem głos twój miły,
I twych niebieskich rysów ślad.

W ponurej mgle osamotnienia
Mijały dni… Istniałem bez
Żadnedo bóstwa, bez natchnienia,
Bez życia, bez miłosnych łez.

I oto w duszy przebudzenie:
Przede mną znów zjawilaś ty,
Jak duch przelotny, objawienie,
w kim geniusz piękna istny tkwi.

I serce bije się płomiennie,
I wskrzesił znowu w nim się  dar:
I całe bóstwo, i natchnienie,
I życie, i miłosny żar!

Перевод .Ан. Нехая и Валентины Филатовой

 

К…

Я помню чудное мгновенье:
Передо мной явилась ты,
Как мимолетное виденье,
Как гений чистой красоты.

В томленьях грусти безнадежной,
В тревогах шумной суеты
Звучал мне долго голос нежный
И снились милые черты.

Шли годы. Бурь порыв мятежный
Рассеял прежние мечты,
И я забыл твой голос нежный,
Твои небесные черты.

В глуши, во мраке заточенья
Тянулись тихо дни мои
Без божества, без вдохновенья,
Без слез, без жизни, без любви.

Душе настало пробужденье:
И вот опять явилась ты,
Как мимолетное виденье,
Как гений чистой красоты.

И сердце бьется в упоенье,
И для него воскресли вновь
И божество, и вдохновенье,
И жизнь, и слезы, и любовь.

 

POWÓZ ŻYCIA

Choć bywa czasem przeciążony,
ten powóz lekko wiezie nas!
Czas, dryndziaż nasz nieustraszony,
Na koźle siedzi cały czas.

Wsiadamy doń z samego rana,
Na łeb na szyję chcemy gnać,
O cichym życiu zapomniano…
Wołamy: - Jazda… twoją mać!

W południe brak już tej brawury,
Roztrąsło nas – i widać lżej
Wszystkie wąwozy, wszystkie góry…
Błagamy: - Ciszej, duralej!

Mknie powóz dalej szybkim biegem,
Pod wieczór każdy być w nim zwykł
I cicho drzemie przed noclegiem…
A czas wciąż goni koni swych!

Пер. Ан.Нехай

ТЕЛЕГА ЖИЗНИ

Хоть тяжело подчас в ней бремя,
Телега на ходу легка;
Ямщик лихой, седое время,
Везет, не слезет с облучка.

С утра садимся мы в телегу;
Мы рады голову сломать
И, презирая лень и негу,
Кричим: пошел… е…на мать!

Но в полдень нет уж той отваги;
Порастрясло нас; нам страшней
И косогоры и овраги;
Кричим: полегче, дуралей!

Катит по-прежнему телега;
Под вечер мы привыкли к ней
И, дремля, едем до ночлега —
А время гонит лошадей.