DO…
Pamiętam cudne okamgnienie: Przede mną wnet zjawiłaś ty, Jak duch przelotny, objawienie, w kim geniusz piękna istny tkwi.
W kolei smutków, co сiążyły, W trwożliwym zgielku moich lat Słyszałem długo głos twój miły I śniłem twoich rysów ślad.
Po latach nagły zryw burzliwy Rozwiał marzenia młodych lat, I zapomniałem głos twój miły, I twych niebieskich rysów ślad.
W ponurej mgle osamotnienia Mijały dni… Istniałem bez Żadnedo bóstwa, bez natchnienia, Bez życia, bez miłosnych łez.
I oto w duszy przebudzenie: Przede mną znów zjawilaś ty, Jak duch przelotny, objawienie, w kim geniusz piękna istny tkwi.
I serce bije się płomiennie, I wskrzesił znowu w nim się dar: I całe bóstwo, i natchnienie, I życie, i miłosny żar!
Перевод .Ан. Нехая и Валентины Филатовой
|
К…
Я помню чудное мгновенье: Передо мной явилась ты, Как мимолетное виденье, Как гений чистой красоты.
В томленьях грусти безнадежной, В тревогах шумной суеты Звучал мне долго голос нежный И снились милые черты.
Шли годы. Бурь порыв мятежный Рассеял прежние мечты, И я забыл твой голос нежный, Твои небесные черты.
В глуши, во мраке заточенья Тянулись тихо дни мои Без божества, без вдохновенья, Без слез, без жизни, без любви.
Душе настало пробужденье: И вот опять явилась ты, Как мимолетное виденье, Как гений чистой красоты.
И сердце бьется в упоенье, И для него воскресли вновь И божество, и вдохновенье, И жизнь, и слезы, и любовь.
|
POWÓZ ŻYCIA
Choć bywa czasem przeciążony, ten powóz lekko wiezie nas! Czas, dryndziaż nasz nieustraszony, Na koźle siedzi cały czas.
Wsiadamy doń z samego rana, Na łeb na szyję chcemy gnać, O cichym życiu zapomniano… Wołamy: - Jazda… twoją mać!
W południe brak już tej brawury, Roztrąsło nas – i widać lżej Wszystkie wąwozy, wszystkie góry… Błagamy: - Ciszej, duralej!
Mknie powóz dalej szybkim biegem, Pod wieczór każdy być w nim zwykł I cicho drzemie przed noclegiem… A czas wciąż goni koni swych!
Пер. Ан.Нехай
|
ТЕЛЕГА ЖИЗНИ
Хоть тяжело подчас в ней бремя, Телега на ходу легка; Ямщик лихой, седое время, Везет, не слезет с облучка.
С утра садимся мы в телегу; Мы рады голову сломать И, презирая лень и негу, Кричим: пошел… е…на мать!
Но в полдень нет уж той отваги; Порастрясло нас; нам страшней И косогоры и овраги; Кричим: полегче, дуралей!
Катит по-прежнему телега; Под вечер мы привыкли к ней И, дремля, едем до ночлега — А время гонит лошадей.
|