Do pewnego tyrana Bywał tu kiedyś: jeszcze nie w bryczesach – w jesionce z flauszu; skulony, ponury. Zamknąwszy później bywalców w aresztach, rozwiązał kwestię wysokiej kultury, jakby w ten sposób się zemścił (nie na nich, tylko na Czasach) za upokorzenia, okropną kawę, nudę i wspomnienia partyjek oczka, w kafejce przegranych. Czasy ten odwet przełknęły z nawyku. Teraz tu tłoczno, znów się bawią setnie. Lecz nim się zajmie miejsce przy stoliku, coś korci, żeby w tył zerknąć dyskretnie. Wszystko jest inne – nikiel z pleksiglasem; w ciastkach czuć bromku dawkę należytą. Tuż przed zamknięciem wstępuje tu czasem w drodze z teatru, ale incognito. Gdy wchodzi, z miejsc się podrywają goście. Jedni – służbowo, a reszta – ze szczęścia. Skinieniem dłoni poniżej śródręcza przywraca nastrój wieczornej błogości. Popija kawę – teraz całkiem znośną, i je rogalik, cupnąwszy na krześle, tak smakowity, że i martwi głośno by potwierdzili, gdyby tylko wskrześli. styczeń 1972
|
Одному тирану Он здесь бывал: еще не в галифе -- в пальто из драпа; сдержанный, сутулый. Арестом завсегдатаев кафе покончив позже с мировой культурой, он этим как бы отомстил (не им, но Времени) за бедность, униженья, за скверный кофе, скуку и сраженья в двадцать одно, проигранные им. И Время проглотило эту месть. Теперь здесь людно, многие смеются, гремят пластинки. Но пред тем, как сесть за столик, как-то тянет оглянуться. Везде пластмасса, никель -- все не то; в пирожных привкус бромистого натра. Порой, перед закрытьем, из театра он здесь бывает, но инкогнито. Когда он входит, все они встают. Одни -- по службе, прочие -- от счастья. Движением ладони от запястья он возвращает вечеру уют. Он пьет свой кофе -- лучший, чем тогда, и ест рогалик, примостившись в кресле, столь вкусный, что и мертвые «о да!» воскликнули бы, если бы воскресли. январь 1972
|